„Redukcja masy ciała to złożony proces, na który wpływa znacznie więcej niż tylko dieta i aktywność fizyczna.”

Choć przez lata powtarzano, że otyłość wynika wyłącznie z nadmiaru kalorii i braku aktywności fizycznej, wiemy dziś, że to uproszczenie może przynieść więcej szkody niż pożytku. W praktyce klinicznej i badaniach naukowych coraz wyraźniej widać, że za problemami z masą ciała stoi złożona siatka czynników fizjologicznych, psychologicznych i środowiskowych. Dlatego zdanie „wystarczy jeść mniej i więcej się ruszać” nie tylko nie pomaga – ono często krzywdzi.

Poniżej opisuję, dlaczego to podejście jest nie tylko nieskuteczne, ale i niebezpiecznie redukujące wielowymiarowy problem.

Po pierwsze – biologia. Organizm nie działa jak kalkulator

Ciało człowieka nie jest prostą maszyną do spalania kalorii. Na ilość energii, którą potrzebujemy, i sposób, w jaki ją wykorzystujemy, wpływa m.in.:

  • tempo podstawowej przemiany materii (BMR), które może się różnić nawet o kilkaset kcal między osobami tej samej płci i wieku,
  • gospodarka hormonalna – np. leptyna, grelina, insulina i kortyzol modulują głód, sytość i tempo spalania,
  • budowa ciała – im więcej masy mięśniowej, tym wyższe spalanie spoczynkowe,
  • efekt adaptacyjny – organizm może spowalniać metabolizm w odpowiedzi na długotrwałe deficyty energii.

Przy otyłości często obserwujemy stan przewlekłej deregulacji tych mechanizmów.

Dla przykładu rozwinę dodatkowo pierwszy punkt – tempo podstawowej przemiany materii. Z czego wynikają różnice?

Podstawowa przemiana materii (BMR, Basal Metabolic Rate) to ilość energii, jaką organizm zużywa w spoczynku na podstawowe funkcje życiowe – oddychanie, krążenie, utrzymanie temperatury ciała, aktywność układu nerwowego i hormonalnego.
Choć istnieją wzory szacunkowe (np. Mifflina–St Jeora), które bazują na wieku, masie ciała, wzroście i płci, rzeczywiste BMR może się znacznie różnić między osobami o podobnych parametrach.
Kluczowe czynniki wpływające na BMR:

Beztłuszczowa masa ciała (FFM) – im więcej mięśni, tym wyższe BMR, ponieważ tkanka mięśniowa jest bardziej aktywna metabolicznie niż tłuszczowa.

Genetyka – nawet przy tej samej FFM osoby mogą mieć różne tempo przemian metabolicznych.

Stan hormonalny – m.in. poziom hormonów tarczycy, kortyzolu, insuliny, leptyny.

Stan zapalny i choroby przewlekłe – mogą podnosić lub obniżać BMR.

Historia żywieniowa – osoby po wielu dietach redukcyjnych mogą mieć adaptacyjnie obniżony BMR.

Wiek biologiczny vs. metrykalny – np. u osób bardzo aktywnych biologiczne tempo procesów może utrzymywać się dłużej na wyższym poziomie.

Ile wynoszą różnice?

W badaniach obserwuje się, że różnice w BMR u osób tej samej płci, o podobnym wieku i masie ciała mogą sięgać nawet 200–400 kcal dziennie. To niemal jeden dodatkowy posiłek.

📄 Badanie naukowe:
Pontzer H. et al. (2021). Daily energy expenditure through the human life course. Science, 373(6556): 808–812.
https://doi.org/10.1126/science.abe5017

To duże badanie (ponad 6 tys. osób z 29 krajów) wykazało, że istnieją indywidualne różnice w BMR i całkowitym wydatku energetycznym (TEE), nawet po skorygowaniu o wzrost, masę ciała i beztłuszczową masę ciała. Różnice te są związane z wiekiem, statusem fizjologicznym i uwarunkowaniami osobniczymi.

Dlaczego to ważne w praktyce? Jeśli dwie kobiety w tym samym wieku i z tą samą masą ciała mają BMR różniące się o 300 kcal dziennie, to:

  • ta z niższym BMR może nie chudnąć mimo „poprawnego” deficytu,
  • zastosowanie identycznej diety dla obu może działać tylko u jednej,
  • ocena „braku efektów” może prowadzić do fałszywego wniosku o lenistwie lub niestosowaniu się do zaleceń.

Po drugie – sen i rytm dobowy – niedoceniani regulatorzy apetytu

Badania pokazują, że osoby śpiące krócej niż 6 godzin dziennie, oraz osoby pracujący zmianowo (np. na nocki):

  • mają zwiększony poziom greliny (hormonu głodu),
  • odczuwają silniejsze łaknienie, zwłaszcza na produkty wysokokaloryczne,
  • częściej sięgają po jedzenie jako formę „doładowania energii”.

Niewystarczający sen prowadzi też do zaburzeń glikemii i insulinooporności, które znacząco utrudniają redukcję masy ciała.

Po trzecie – stres i emocje – apetyt jako regulacja napięcia

Przewlekły stres nie tylko podnosi poziom kortyzolu, który sprzyja odkładaniu tkanki tłuszczowej (szczególnie w okolicy brzucha), ale także wpływa na nasze nawyki żywieniowe:

  • jemy szybciej, nieregularnie,
  • częściej sięgamy po żywność wysokoprzetworzoną,
  • tracimy kontakt z odczuwaniem głodu i sytości.

W psychodietetyce mówimy wtedy o jedzeniu emocjonalnym – które nie ma związku z potrzebą energetyczną, lecz z potrzebą ulgi.

Po czwarte – insulinooporność i inne zaburzenia metaboliczne

Wiele osób z nadmierną masą ciała zmaga się z insulinoopornością, która:

  • utrudnia spalanie tkanki tłuszczowej,
  • nasila napady głodu,
  • wiąże się z uczuciem zmęczenia po posiłkach i ochotą na „coś słodkiego”.

To błędne koło: im większa insulinooporność, tym trudniej schudnąć – a im trudniej schudnąć, tym bardziej pogłębia się oporność na insulinę.

Podobnie w przypadku niedoczynności tarczycy, PCOS czy przewlekłych stanów zapalnych – klasyczne podejście kaloryczne często zawodzi.

Po piąte – psychika, nawyki żywieniowe i historia odżywiania się

Za każdym ciałem stoi konkretna historia – często bolesna i złożona. To:

  • dzieciństwo z nieregularnymi posiłkami lub nagradzaniem jedzeniem,
  • dieta za dietą, przerywana efektem jojo,
  • przekonania typu „nie zasługuję na zdrowie, bo nie mam dyscypliny”.

Zmiana nawyków to nie tylko wiedza – to proces odbudowy relacji z jedzeniem, ciałem i samym sobą. I to właśnie tam często zaczyna się skuteczna redukcja.

Pokuszę się o krótkie podsumowanie.

Zamiast powtarzać, że ktoś „musi się bardziej postarać”, warto zadać pytania:

  • Co przeszkadza Ci jeść regularnie?
  • Jak wygląda Twój sen, stres, regeneracja?
  • Czy masz diagnozowane zaburzenia hormonalne, metaboliczne?
  • Czy masz przestrzeń psychiczną i emocjonalną, by zacząć zmianę?

Psychodietetyka i podejście holistyczne nie oznaczają pobłażania – oznaczają skuteczność. Bo prawdziwa zmiana zaczyna się nie od liczenia kalorii, ale od zrozumienia siebie i swojego ciała.